Sekundy dzieliły od kolejnej rundy

Pod znakiem sensacji stał półfinał B Akademickich Mistrzostw Polski w futsalu mężczyzn. Tylko dwóm drużynom udało się powtórzyć sukces z ubiegłego roku i ponownie wywalczyły bilet do finału. Jedni zostają w domu, a inni po raz pierwszy w historii wywalczyli miejsca w gronie najlepszych.

Od piątku do niedzieli w Warszawie rozgrywano jeden z czterech turniejów półfinałowych Akademickich Mistrzostw Polski w futsalu mężczyzn. O cztery bilety do finału rywalizowało w stolicy 13 drużyn akademickich. Jak to zwykle bywa na tym etapie poziom był bardzo zróżnicowany. Na parkiecie nie brakowało graczy z futsalowej ekstraklasy aż po II ligę oraz piłkarzy z boisk trawiastych oraz amatorów piłki w wydaniu halowym. W dwóch halach rozegrano łącznie 31 spotkania, a większość z nich odbywała się w Centrum Sportu i Rekreacji UW przy ul. Banacha 2 a.

Już w fazie grupowej doszło do niespodziewanych rozstrzygnięć. Do 1/4 turnieju nie awansował ubiegłoroczny finalista Akademickich Mistrzostw Polski czyli Politechnika Warszawska, a przede wszystkim brązowy medalista AMP-ów z ubiegłego roku – Uniwersytet Warszawski. 

Reprezentanci największej uczelni w kraju dobrze weszli w turniej wygrywając z WUM 5:0, a później przegrali z Wschodnioeuropejskiej Akademii Nauk Stosowanych w Białymstoku (2:3). W decydującym meczu z Uniwersytetem Medycznym w Łodzi musieli wygrać, żeby znaleźć się w kolejnej fazie. Jednak na trzy sekundy przed końcem meczu UW straciło gola i był remis 2:2. Szansę na awans uzyskali „medycy”.

– Myślę, że nasi rywale grali bardzo ambitnie i zrobili wszystko co mogli żeby awansować. A my bardzo zawiedliśmy w tym roku. Zupełnie nie potrafiliśmy przełożyć optycznej przewagi w meczach na większą ilość bramek i na koniec się to na nas zemściło w najgorszy możliwy sposób. Jest nam wstyd, ale niestety taki bywa sport – ocenił Michał Rabiej, student Uniwersytetu Warszawskiego gracz sekcji AZS UW Darkomp Wilanów.

W sobotnim meczu o miejsca 9-12 Uniwersytet Warszawski zremisował jeszcze 2:2 z Politechniką Łódzką, ale przegrał w rzutach karnych 4:5. Ostatecznie zajmując odległe 10 miejsce. 

– Czego zabrakło? Zabrakło uczciwości to na pewno. Uderzając w tył pleców zawodnika biegnącego z piłką i “wywalając go” gra jest puszczana dalej – to dla mnie jest nie do pomyślenia. Dwie sekundy po tej decyzji sędziów tracimy bramkę. Nie chcę zwalać jednak winy na nikogo, bo mogliśmy mając tyle sytuacji każdego przeciwnika wypunktować i być spokojnym. Jednak zabrakło wykończenia z naszej strony – dodaje Sylwester Wielgat.  

W finałach Akademickich Mistrzostw Polski drużyna męska Uniwersytetu Warszawskiego poprzednio nie zagrała w 2021 roku, ale wtedy powodem były sprawy związane z pandemią. Brak awansu to dla uczelni z Krakowskiego Przedmieścia bolesny cios, bo przed kilkoma dniami do finału AMP-ów nie zdołała zakwalifikować też drużyna futsalistek.

Nieszczęście jednych to zwykle radość kogoś drugiego. Podczas turnieju oglądać mogliśmy cztery finały i jeden mecz o pierwsze miejsce. To nie pomyłka, bo każdy mecz fazy 1/4 turnieju miał rangę o wiele większą niż mecz numer 31. Zwycięzcy ćwierćfinału nie tylko awansowali do pierwszej czwórki, ale byli też pewni wyjazdu do Gdańska. Nie brakowało więc walki, walki i jeszcze raz goli.

Ostatecznie w niedzielnym finale Akademia Wychowania Fizycznego w Warszawie wygrała po serii karnych ze Wschodnioeuropejskiej Akademii Nauk Stosowanych w Białymstoku (4:3). Po upływie czasu na tablicy był remis 1:1. 

Również karne o zdecydowały o tym, że trzecie miejsce trafiło do drużyny Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, która w regulaminowym czasie zremisowała ze Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie 0:0, a w karnych wygrała 3:1. Wszystkie te drużyny miały zapewniony awans do finałów. 

Najlepszym graczem turnieju został wybrany Wojciech Nasuto (WSFiZ Białystok), który z 5 golami został też królem strzelców półfinału. Najlepszy bramkarzem. Uznano Dawida Wasążnika z AWF Warszawa.

Turniej finałowy Akademickich Mistrzostw Polski odbędzie się w dniach 23-26 lutego w Gdańsku.

Tekst: Robert Zakrzewski
Foto: Marcin Selerski