Drużyna AZS UW Darkomp Wilanów wygrała z walczącym o utrzymanie w FOGO Futsal Ekstraklasie Ruchem Chorzów 6:4 i awansowała o jedną pozycję w tabeli. Dla rywali był to pierwszy ligowy mecz pod obecną nazwą.
Wraz z Nowym Rokiem na futsalowej mapie Polski pojawiła się kolejna marka znana kibicom piłki nożnej w całym kraju. Do drużyn grających w FOGO Futsal Ekstraklasie takich jak Legia, Widzew czy Jagiellonia dołączył Ruch Chorzów. Wszystko w wyniku połączenia Niebieskich z Clearexem Chorzów, klubem który był jednym z najbardziej rozpoznawalnych symboli w piłce halowej.
W ubiegłym sezonie chorzowianie do ostatniej kolejki bronili się przed spadkiem. W trwających rozgrywkach ich notowania stoją na podobnym poziomie i zajmują w lidze 15. lokatę z dorobkiem 6 punktów. Przed niedzielnym meczem faworytem była, więc drużyna AZS UW Darkomp Wilanów, która w tabeli znajduje się 10. pozycji z 16 punktami na koncie.
Przed rundą rewanżową azetesiacy wzmocnili się trzema zagranicznymi zawodnikami, z których dwóch kibice mogli już zobaczyć w akcji. Chodzi tu o Brazylijczyka Franklina Lemos Diniza, ostatnio występującego w lidze słowackiej oraz Portugalczyka Leonarda Mascarenhasa, mającego za sobą występy w I ligowym Bonito Białystok. Południowcy czarowali piłką, ale prawdziwym wzmocnieniem okazał się powrót po kontuzji Radosława Marcinkowskiego.
Kibicie jeszcze nie zdążyli się rozsiąść wygodnie na trybunach hali przy ul. Wiertniczej, a już było 0:1. W drugiej minucie meczu po rozegraniu stałego fragmentu gry i golu Mariusza Segeta goście objęli niespodziewane prowadzenie. Na odpowiedź graczy AZS UW nie trzeba było długo czekać, bo dwie minuty później wyrównał Jarosław Żmijewski. Na 2:1 dla gospodarzy podwyższył z rzutu karnego Brazylijczyk Jean Carlos. Sędziowie odgwizdali karnego za faul na Hiszpanie Diakite. Gdy wydawało się, że AZS UW zaczyna łapać wiatr w żagle sędziowie podyktowali kolejny rzut karny, ale w drugą stronę. Pewnym wykonawcą okazał się Segat w 12 minucie meczu i ponownie był remis.
Na 3:2 dla AZS UW Darkomp Wilanów podwyższył dwie minuty później wspomniany Jean Carlos, który sprytnie przejął podanie pod bramką rywali i nie dał szans bramkarzowi rywali. Jeszcze w ostatnich sekundach pierwszej połowy podopieczni Macieja Karczyńskiego mieli doskonałą okazję. Z lewej strony przedarł się Moustapha Diakite i zagrał wzdłuż bramki do Żmijewskiego, ale ten nie zdołał sięgnąć piłki.
Kolejna bramka dla Ruchu Chorzów to ponownie zasługa dobrze rozegranego stałego fragmentu gry. W 26 minucie na 3:3 wyrównał Michał Tkacz trafiając z bliska. Kilkanaście sekund później prowadzenie azetesiakom przywrócił Żmijewski, który uderzył z dystansu. Jakby emocji było mało, to za drugą żółtą kartkę parkiet opuścił musiał Carlos. Brazylijczyk zapisał się w protokole we wszystkich możliwych rubrykach.
W 28 minucie znów był remis 4:4 za sprawą Sebastiana Brockiego, który z kilku metrów pokonał bramkarza Uniwerku – Marcina Mianowicza. W odpowiedzi minutę później Radosław Marcinkowski przeprowadził dwójkową akcję z aktywnym Żmijewskim, którą wykończył skutecznym strzałem dającym prowadzenie. Po golu Marcinkowski przez chwilę leżał jeszcze na parkiecie ciesząc się ze swojej pierwszej bramki w pierwszym ligowym występie w tym sezonie.
Trzy minuty przed końcem drużyna Ruchu zaczęła grać w przewadze i wycofała bramkarza. Swoją szansę na zdobycie gola wykorzystali jednak gracze AZS UW Darkomp Wilanów, a dokładnie Grzegorz Och, który przejął piłkę pod własnym polem karnym i uderzył przez całą długość boiska, trafiając do pustej bramki rywali. Doświadczony zawodnik Uniwerku ustalił rezultat spotkania na 6:4. Jeszcze w ostatnich sekundach Diakite mógł ten wynik podwyższyć, ale nie wykorzystał dobrej sytuacji.
– Dla Ruchu to był ważny mecz, bo przyjechali tu walczyć o ligowe życie i spodziewałem się, że po tym kopie jakim było połączenie i nowe otwarcie, to będzie taki mecz walki. Może bylibyśmy mądrzejsi gdybyśmy nie popełniali prostych błędów przy stałych fragmentach gry. Zwłaszcza takich jak przy pierwszej bramce, bo mamy pewne rzeczy przećwiczone i omówione. Nie chcę też za dużo powiedzieć o czerwonej kartce, ale od pewnych zawodników wymagam więcej. Na szczęście wejście Radka nam wiele rzeczy poukładało, a jeszcze zdobył bramkę po takiej typowo futsalowej akcji. To bardzo cenny gracz i to co z nim teraz tworzymy może dać jakąś przyszłość. Wciąż wierzę, że stać na grę w pierwszej ósemce – ocenił Maciej Karczyński, trener AZS UW Darkomp Wilanów.
W środę 10 stycznia AZS UW Darkomp Wilanów podejmować będzie w hali przy ul. Wiertniczej Red Dragons Pniewy, czyli sąsiadów w tabeli ekstraklasy. Początek meczu o godzinie 20. Po 16 kolejkach azetesiacy zajmują w tabeli 9 miejsce z dorobkiem 19 punktów. Do ósmej lokaty oznaczającej grę w fazie pucharowej tracą sześć punktów.
Foto: Marcin Selerski