Karolina Pieńkowska: „ Brakuje mi upragnionego startu na igrzyskach”

Symboliczny prezent w postaci samurajskiego miecza i ciepłe słowa od władz klubu – tak wyglądało zakończenie profesjonalnej kariery przez Karolinę Pieńkowską. Przez wszystkie lata judoczka związana była z AZS Uniwersytetem Warszawskim. Teraz już jako trenerka szkolić tu chce swoich następców i następczynie.

Młodzieżowa Mistrzyni Europy z 2015 roku, a także mistrzyni Europy seniorek w turnieju drużynowym z 2016 roku na tatami pojawiła się po raz mając niecałe 10 lat. Na pierwszy trening poszła z koleżanką choć nie myślała o tym, żeby zostać judoczką. Dyscyplina ta stała się ważną częścią jej życia, a w barwach UW startowała przez całą karierę.

– Judo dało mi wielu przyjaciół i cały styl życia. Całe swoje młodzieńcze życie poświęciłam na to, żeby się szkolić i zdobywać medale. Wyników które osiągnęłam nikt mi nie odbierze. Zaczynałam w filii UW w Wołominie. Poszłam tam razem z koleżanką, bo nieco się śmiałyśmy z tych którzy trenowali judo wcześniej. Koleżanka po trzech latach zrezygnowała, a ja zostałam – wspominała Karolina Pieńkowska.

Na swoim koncie zawodniczka ma medale mistrzostw Polski w tym złoto zdobyte w tym roku, oraz zwycięstwa w Grand Prix Zagrzebia (2016) czy Grand Prix Warszawy (2020). Najbardziej jednak docenia drugie miejsce zdobyte podczas Grand Slam w Dusseldorfie w 2018 roku.

– Pojechałam tam po wielu problemach ze zgłoszeniami i na tamten czas pokazałam, że jestem zawodniczką perspektywiczną. Wygrałam tam w półfinale z wielokrotną mistrzynią świata i wicemistrzynią olimpijską z Rio – Eriką Mirandą. Przegrałam tylko w finale z Japonką Ai Shishime – opowiada zawodniczka.

Judoczka startująca w wadze do 52 kg kończy karierę w wieku zaledwie 28 lat. Złożyło się na to wiele czynników, w tym kontuzje nadgarstka i brak startów w rankingowych zagranicznych imprezach. Jak przyznała choć nie udało jej się spełnić marzenia o udziale w igrzyskach olimpijskich w Tokio, to sport ją wiele nauczył. Zwraca jednak uwagę na to, że wielu młodszych zawodników odchodzi od tej dyscypliny ze względów finansowych.

– Na pewno brakuje mi upragnionego startu na igrzyskach i medalu dla Polski. Sam proces olimpijskich kwalifikacji w judo jest skompilowany i trwa dwa lata. W tym czasie zawodnicy zbierają punkty, a z powodów problemów finansowych w związku nie było stać klubu, żeby wysyłać mnie na każde Grand Prix. A jeden udany start tam to nawet 2000 punktów. Jak się nie spotyka ze światową czołówką to nie ma w judo na co liczyć – wyjaśnia.

Polskie judo czeka na olimpijski medal od 25 medal. W Atlancie w 1996 roku oprócz Pawła Nastuli po srebro sięgnęła też Aneta Szczepańska. Teraz jej marzeniem byłoby wychować przyszłego olimpijczyka, ale sama dobrze wie że droga na igrzyska nie jest łatwa.

– Współpracuje z trenerem Zdzisławem Grochowskim i prowadzę dwie grupy naborowe. Oczywiście marzeniem byłoby doprowadzić kogoś na igrzyska, ale wiem że to jest bardzo trudne, bo oprócz moich chęci potrzebne są też chęci zawodników. Mam nadzieję jednak, że z trenerem Grochowskim nam się to uda i sprawimy, że ktoś trafi na igrzyska. I nie po to żeby obejrzeć dużą imprezę, ale walczyć tam o medal – dodaje Karolina Pieńkowska.

Sekcja judo AZS Uniwersytetu Warszawskiego istnieje od ponad 60 lat. Swoje treningi zawodnicy prowadzą w salach znajdujących się w gmachu Instytutu Socjologii Wydziału Socjologii. Od tego roku sponsorem głównym projektu „Judo na Karowej” jest PKN Orlen.

Autor: Robert Zakrzewski
Foto: facebook.com. Karolina Pienkowska